piątek, 29 marca 2013

Mary Kay Beztłuszczowy Płyn Do Demakijażu Oczu + Lakiery MIYO


Stwierdziłam że nie będę pisać jakiegoś specjalnego posta na wstęp. Zacznę od razu konkretnie. Po pierwsze od produktu który uważam za godny polecenia, po drugie od nabytku który pozytywnie mnie ostatnio zaskoczył.  

Mary Kay jest firmą która przez specyficzny sposób rozprowadzania swoich kosmetyków (produkty można zakupić jedynie u konsultantek/ów po wcześniejszym wypróbowaniu) nie jest w Polce powszechnie znana. Co prawda może na początku nie są łatwo dostępne jednak jakość produktów i możliwość ich wcześniejszego sprawdzenia zamiast kupowania „kota w worku” są warte zachodu poświęcenia kilku minut na odnalezienie konsultanki/ta a następnie przyjemne spotkanie z doborem odpowiednich kosmetyków dla naszej skóry.
 
Jednym z tych produktów, którego nie zastąpi mi żaden inny ze sklepowych półek jest Beztłuszczowy płyn do demakijażu oczu” marki Mary Kay, jeden z nielicznych jakie spotkałam który doskonale zmywa makijaż a jednocześnie nie podrażnia oczu. Wystarczy na chwilę przyłożyć zwilżony płatek kosmetyczny do powieki, lekko „popukać” i po sprawie, radzi sobie z tuszami wodoodpornymi, co oporniejszymi cieniami i eyeliner'ami (przynajmniej z tymi których używałam) nigdy nie musiałam trzeć skóry aby domyć resztki makijażu, nigdy tez nie czułam pieczenia czy dyskomfortu jak w przypadku innych tego typu kosmetyków których miałam okazję użyć. Informacja na opakowaniu głosi że jest odpowiedni „dla skóry wrażliwej i osób noszących szkła kontaktowe”. Tak więc jeżeli ktoś jeszcze nie znalazł swojego ulubionego płynu do demakijażu, może zastanowić się nad wypróbowaniem właśnie tego. Dodatkowo jest on bardzo wydajny, wystarczy mała ilość aby wszystko zmyć tak więc cena 70 zł spokojnie rozkłada się na kilka miesięcy.  


W związku z tym że w mojej okolicy pojawił się ROSSMAN pobliskie sklepy z kosmetykami upadają jeden po drugim. Urok małych ukrytych drogerii w których kupowało się pierwsze farby do włosów, lakiery i kosmetyki firm o których nikt nawet nie słyszał został brutalnie zabity przez sieciówkę(w której ja tez często w swej hipokryzji kupuję). Właśnie w takim likwidowanym sklepiku nabyłam kilka buteleczek lakieru MIYO w zawrotnej cenie 2zł od sztuki. Co prawda wcześniej obiecałam sobie że już nigdy więcej nie wydam ani złotówki na tanie lakiery. Jednak wydałam aż dwa i to razy cztery, a później wróciłam po więcej. Zawróciły mi w głowie szał wyprzedaży i piękne kolory lakierów. 

Od lewej: 61 CYBER GREEN, 66 DANGER (ma różowy połysk), 72 DESERT, 82 JASMINE (pierwsze 3 mają połyskujące drobinki)
Co prawda nie spodziewałam się po nich w sumie niczego dobrego jednak mile mnie zaskoczyły, w przypadku jasnych kolorów 
wystarczą dwie cienkie warstwy, gdyż przy pierwszej lekko smużą, co do ciemniejszych można spokojnie polegać na jednej warstwie, lakiery maja odpowiednią konsystencję, łatwo się je rozprowadza a przy tym bardzo szybko wysychają (choć troszeczkę trzeba się spieszyć przy malowaniu) są trwałe, po 3 dniach świątecznych porządków wyglądają jak po malowaniu i nie ma żadnych odprysków a zmywają się tez łatwo. Tak więc za taką cenę nic tylko kupować i brać garściami co też uczyniłam.

W czasie tej wyprawy nabyłam tez inne „dziwne wynalazki” ale o tym później, wróciłam tez po kilka dodatkowych kolorów MIYO.  
A jak to wygląda u was, macie jakieś ulubione kosmetyki za niską cenę?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz